Powiedzenie o kimś, że jest empatyczny oznacza właściwie bardzo pozytywną ocenę. To ktoś wrażliwy, potrafiący pomóc w trudnej sytuacji, okazujący współczucie… Odwrotną konotację posiada słowo „emocjonalny”. To ktoś na wszystko reagujący silnymi emocjami, trochę nieprzewidywalny, nie reagujący na „racjonalne” argumenty.

Kłopot w tym, że każdy osobnik ludzkiego gatunku jest i emocjonalny i empatyczny. To nasze biologiczne, kulturowe i… duchowe korzenie.

EMOCJE

Emocje są podstawowym wyposażeniem człowieka. To pierwotny, głęboki sposób reagowania na rzeczywistość. Dzięki nim jesteśmy w stanie wiele reakcji wykonywać automatycznie, nawykowo i spontanicznie. Ich siedliskiem są stare, bazowe obszary mózgu, tzw. ciało migdałowate. Są podłożem uczuć, stanowią o naszej indywidualności. Dzięki nim możemy budować relacje z innymi ludźmi, tworzyć wspólnoty, walczyć. Więcej, dzięki nim możemy rozwijać naszą głęboką duchowość, poszukiwać odpowiedzi na pytania egzystencjalne.

W naszej kulturze emocje są deprecjonowane. Udajemy, że ich nie ma, wypieramy, staramy się je opanować. Niestety rzeczywistość ma to do siebie, że istnieje. Udawanie, że emocji nie ma powoduje tylko, że „działają na dziko”. Wybuchają w najmniej oczekiwanym momencie, budują naiwny, głupawy optymizm albo cwaniacką, spiskową teorię wszystkiego. Czasami odkładają się w zatęchłą nienawiść. Brak samoświadomości, pracy nad rozwijaniem tzw. inteligencji emocjonalnej powoduje to, że emocje wieloma naszymi zachowaniami rządzą. Nabieramy do kogoś dystansu, kupujemy towar opakowany w sposób pobudzający nasze emocje, wybieramy polityków, którzy nas emocjonalnie uwiodą… To nie emocje są winne, tylko to, co z nimi robimy. Udając, że nad nimi panujemy, pozwalamy się im zalewać i kierować sobą. I tego właśnie nie lubimy, więc jeszcze bardziej staramy się je opanować i powstrzymać. Lekarstwo takie, gorsze czasem niż choroba, powoduje, że tak się już wokół siebie zakręcimy, że głupiejemy do cna.

Psychologia dopracowała się pojęcia dojrzałości emocjonalnej człowieka, wynikającego z niej prawidłowego rozwoju osobowości. Dziecko kochane, któremu pozwala się na ekspresję emocji stawiając jednocześnie wyraźne granice, wyrasta na osobę mająca kontakt z własnymi emocjami i potrafiące nimi… zarządzać. Dzięki temu kształtuje się w nas proces decyzyjny, bazujący na emocjach i myśleniu, ale mający wyraz w wolnej woli. Człowiek czuje wtedy, że  to on  wyznacza kierunki swojego działania. Mówimy wtedy o „wewnątrzsterowności”.

Zaburzenia emocjonalne źródło swoje mają w dzieciństwie. Są konsekwencją… na przykład rodzicielskiej niekonsekwencji. Najczęściej swoje źródło mają w procesie długotrwałego strachu przekształcającego się w lęk, traumatycznych doświadczeń, pustki emocjonalnej. Ich efektem są nieadekwatne reakcje emocjonalne – nieuzasadniona nieśmiałość, agresja, uzależnianie się od kogoś lub czegoś. W skrajnych postaciach ludzie wypadają z życia społecznego, są znerwicowani, piją, palą lub ćpają w sposób zagrażający ich zdrowiu. 

Niestety zaburzenia emocjonalne, choć niekoniecznie w tak dramatycznych przejawach, dotyczą większości ludzi. Ja właściwie nie znam osoby (ze mną włącznie), która z powodu wewnętrznych problemów, niskiego poczucia własnej wartości lub zawyżonej samooceny, napięcia, lub lęku nie narobiła sobie i innym niebywałych kłopotów. Ilość toksycznych związków, chorych ambicji, nierealistycznych oczekiwań, naiwnych wyobrażeń prowadzi do kryzysów, zakaża rodziny, dramatycznie obniża efektywność firm.

Na szczęście zdecydowana większość osób dostała także od rodziców wiele miłości, opieki, uwagi. Rodziny, a później środowisko potrafiło przekazać głębokie wartości, uwrażliwić na piękno, nauczyć samodyscypliny i sztuki długotrwałego wysiłku. W oparciu o te dobre doświadczenia wielu osobom udaje się przekroczyć własne ograniczenia, na tyle zrozumieć siebie i dynamikę rozmaitych procesów, że budują osobowe relacje, odnajdują w życiu miłość i poczucie sensu.

Każdy z tzw. normalnych ludzi, w miarę sprawnie funkcjonujących w życiu społecznym, jest swoistą kompozycją dojrzałości, mądrości, samoświadomości (tzw. mocne strony) i sztywnych nawyków, lęków, tzw. „kompleksów”, czyli nieadekwatnej samooceny (tzw. słabe strony). 

EMPATIA

Ważna cechą życia emocjonalnego jest empatia. To biologiczny mechanizm łączący nas z innymi ludźmi. To także emocje, tylko związane  ze stanem innej osoby. Martin L. Hoffman pisze „… najważniejszym warunkiem reakcji empatycznej jest zaangażowanie procesów psychicznych sprawiających, że dana osoba odczuwa emocje, które bardziej pasują do sytuacji innej osoby niż do jej własnej”.

Zasadniczo emocje są osobistą odpowiedzią na pojawiające się zdarzenia. Ktoś nam zagraża, przeżywamy strach lub furię – mobilizujemy się do ucieczki lub walki. Ciekawe jest to, że potrafimy podobne emocje przeżyć wtedy, kiedy zagrożenie nie dotyczy nas, tylko kogoś innego. I to zarówno wtedy, kiedy dzieje się z nim coś niedobrego, jak i wtedy, gdy spotkało go szczęście (wzruszaliście się na widok zakochanych?), albo radość (pamiętacie „zaraźliwy” śmiech?).

Empatia w swojej podstawowej postaci jest podobnie pierwotna, jak emocje. Już niemowlak płacze słysząc płacz innego niemowlaka. Małe dziecko widząc ranę innego dziecka reaguje silnymi emocjami i tuli się do rodziców. Nasze neurony odpowiedzialne za ruch ręki reagują podobnie na widok ruchu ręki innej osoby. I tak jak rozwija się nasza dojrzałość emocjonalna, empatia osiąga coraz to wyższe stadia dojrzałości. Potrafimy rozwinąć postawę troski, poczucie sprawiedliwości, odczuwać smutek lub gniew związany z krzywdą ludzi, których w ogóle nie znamy. Emocjonalna reakcja empatyczna rozwija się razem z nami. I podlega niestety tym samym mechanizmom, co całe nasze życie emocjonalne. Może nas zalewać (zarażamy się bezrozumnie stanami innych osób), może służyć naszemu mechanizmowi agresji i autodestrukcji (zanurzamy się z paradoksalną lubością w toksyczny związek, atakując się bez przerwy nawzajem). Może też być bazą konstruktywnej komunikacji, współpracy, a nawet miłości, czy wrażliwości społecznej.

Czym w takim razie jest dojrzała empatia?

Prześledźmy to na przykładzie.

Wyobraź sobie, że znajdujesz się w pokoju ze znajomym, który właśnie dowiedział się o tym, że zwolniono go z pracy. Jest potwornie przybity, zdenerwowany. Ma poczucie, że jego świat się zawalił. Jego emocje falują od smutku do wściekłości. Cała sytuacja budzi w Tobie sporo napięcia i lęku własnego, bo nie wiesz, czy to koniec zwolnień. Zimny dreszcz przechodzi Ci po plecach – może następny na liście jesteś Ty! To są emocje związane z Twoją sytuacją. Jednocześnie czujesz współczucie – znasz sytuację kolegi, wiesz, jak bardzo był zaangażowany w ostatni projekt i jakie nadzieje z nim wiązał. Aż fizycznie odczuwasz poczucie zawodu, niesprawiedliwości, choć z drugiej strony wiesz, że jest kryzys, firmie spadły przychody i nie ma za co utrzymać dotychczasowego zatrudnienia. Tak właśnie działa złożony mechanizm empatii.

Przeżywane emocje mogą skłonić cię do różnych działań. Strach o siebie powoduje, że postanawiasz dowiedzieć się, jak się sprawy mają. Jeżeli cię „zalewa”, przestajesz niestety odczuwać empatię i zachowujesz się skrajnie egocentrycznie. Jeżeli jednak to Ty kontrolujesz emocje, a nie one Ciebie, odczuwać możesz współczucie owocujące chęcią pomocy. Niestety, tu nie koniec pułapek. Możesz to zrobić niedojrzale, egocentrycznie, wręcz inwazyjnie. „Nie martw się stary, jakoś będzie”, „Choć na piwo, trzeba się uchlać, to minie”, „O jejku, co Ty teraz zrobisz?”, albo jak słoń w składzie porcelany „Musisz teraz się przygotować na  rozmowę z żoną…”. To wszystko pod pozorem pomocy pomaga ukryć własną bezradność i chęć jak najszybszego zredukowania nieprzyjemnego, Twojego, stanu emocjonalnego. Możesz też „przejąć” emocjonalnie całą sytuację – tak się wściec na pracodawcę, że to Ciebie trzeba będzie uspakajać.

Zareagować dojrzale jest być może nieco trudniej, ale daje dużo więcej prawdziwej satysfakcji. Istotą jest tu sztuka pełnego skoncentrowania się na drugiej osobie. To pozwoli poczuć mu Twoją obecność, zaangażowanie, życzliwość. Możesz zapytać, czy chce zostać sam, czy wręcz przeciwnie – potrzebuje być z kimś. Ton głosu, ruchy Twoich oczu, mimika twarzy zasygnalizują Twoja życzliwość. Możesz zaproponować rozmowę, albo milcząc usiąść niedaleko i być obecnym. Możesz wskazać jasne strony, zaoferować długofalową pomoc, albo pomóc mu odreagować (człowiek w silnych emocjach dodatkowo jeszcze się wstydzi tego, że nie panuje nad sobą i przez to jeszcze bardziej nakręca). Dojrzałość empatyczna opiera się na tym, że nie odcinając się od swoich emocji (ba, nawet czerpiąc z nich energię i siłę do działania) koncentrujesz uwagę na drugim człowieku. Dzięki temu dość szybko usłyszysz, czy to, co proponujesz, jest dla kolegi pomocne, akceptowalne, czy wręcz przeciwnie. Możesz „podążać za nim” dając to, czego w tym momencie potrzebuje – milczeć, albo mówić, żartować, albo przytulić, wyjść, albo towarzyszyć. Możesz też „zarazić” go optymizmem, humorem lub pozwolić nabrać dystansu. To cała gama sposobów na to, żeby udzielić rzeczywistej pomocy w konstruktywnym przeżyciu sytuacji.

Empatia ważna jest nie tylko w sytuacjach dramatycznych. Jest codziennością, zjawiskiem towarzyszącym nam w pracy, życiu rodzinnym, zabawie, odpoczynku. Nasz mózg wyposażony jest w tzw. neurony lustrzane, które aktywizują się w wyniku kontaktu z każdym napotkanym człowiekiem. Jednocześnie mamy szereg doświadczeń z ludźmi, przemyśleń, przekonań… Jeżeli potrafimy zintegrować naszą intuicję z poznawczą obróbka intelektualną, potrafimy dokonywać sensownych wyborów, intensywnie się uczyć w oparciu o doświadczenie, budować osobowe relacje z innymi ludźmi, angażować się w sprawy społeczne, przeżywać sztukę i dojrzewać do modlitwy, czy medytacji.

Dzięki świadomości, że jesteśmy bytem empatycznym, możemy też skuteczniej kierować naszym życiem. Wiele osób w wyborze miejsca pracy kieruje się atmosferą, sposobem traktowania ludzi, relacjami miedzy współpracownikami. Często rezygnują z większych pieniędzy, bo chcą czuć się dobrze, móc z zainteresowaniem rozmawiać ze współpracownikami, być wysłuchiwanym i sprawiedliwie ocenianym. W wyborach towarzyskich staramy się znaleźć ludzi gotowych na wspólna zabawę, rozmowę, o podobnej wrażliwości i stylu. Stare ludowe przysłowie „Kto z kim przestaje takim się staje” to mądra świadomość wpływu empatycznego, jaki wywieramy na siebie nawzajem.  

AKTYWNE SŁUCHANIE

Empatię, podobnie jak dojrzałość emocjonalną, można rozwijać. Przydać to się może każdemu, ale w  nowoczesnej gospodarce wiele ról zawodowych wręcz istotowo związanych jest z nawiązywaniem kontaktu, wyczuciem i zrozumieniem klienta, czy współpracownika W takiej sytuacji znajdują się managerowie, nauczyciele, trenerzy, coachowie. Właściwie, choć brzmi to egzotycznie, lekarze i cała służba zdrowia powinna ostro wziąć się za trenowanie postaw empatycznych. Nowocześni sprzedawcy, którzy nie wciskają, tylko chcą naprawdę dobrze doradzić klientowi, muszą wyostrzyć sztukę empatycznego zrozumienia.

Niezbędnym warunkiem zaistnienia empatii – pewnego rodzaju sytuacji przepływu, wzajemnego dostrajania się neuronów lustrzanych – jest doprowadzenie do takiej sytuacji, w której jesteśmy w stanie skoncentrować się nawet nie tyle na komunikacji, ile na sobie nawzajem. Ale czym właściwie jest ta koncentracja? Punktem wyjścia niech będzie dla nas zjawisko, które funkcjonuje w każdym z nas i które znacznie ułatwia nam życie, mianowicie uwaga. Pod tym hasłem kryje się szereg zachodzących w naszych umysłach procesów poznawczych, które odpowiadają m.in. za utrzymanie naszego organizmu w stanie gotowości do działania oraz, co ważniejsze, pozwalają na wyodrębnienie z otoczenia istotnych elementów, a tłumienie tych nieistotnych w danym momencie. To właśnie nazywamy koncentracją uwagi z perspektywy psychologii procesów poznawczych. Na poziomie bardziej społecznym koncentracja uwagi daje nam szansę na „chłonięcie całym sobą” przeżyć, intuicji, stanów, rozważań czy wyobrażeń innych.

Niestety wszelkie sytuacje codzienne, gdzie cały czas trzeba coś załatwiać , gdzieś pędzić, coś ciągle krąży nam po głowie nie koniecznie sprzyjają takiej koncentracji. Podobnie w sytuacjach zawodowych, zdominowanych raczej stricte zadaniowym nastawieniem, rzadko mamy chwilę na skupienie się na innych. A przecież przy wykonywaniu rozmaitych zadań szalenie ważna jest współpraca, z którą  z kolei nierozłącznie wiąże się komunikacją, a z tą z kolei koncentracja na innych. Cóż więc pozostaje?

Dobra wiadomość jest taka, że koncentrację uwagi można ćwiczyć. Po pierwsze samodzielnie, poprzez medytację, relaks czy wszelkiego rodzaju pracę nad samym sobą, własną świadomością etc. Koncentrację na drugim człowieku z kolei, a ta właśnie jest sednem tegoż artykułu, możemy ćwiczyć poprzez aktywne słuchanie.

Słuchanie jakoś tak odruchowo kojarzy się z biernością/pasywnością. Wydaje się, że stroną aktywną jest ten, który mówi, a druga strona biernie słucha. Samo to słowo ma trochę podwójną konotację: po pierwsze klasyczne słuchanie, jako odbiór wrażeń dźwiękowych, po drugie słuchanie jako bycie posłusznym, uległym, a więc znów biernym. Tymczasem okazuje się, że słuchanie może być procesem jak najbardziej czynnym.

Słuchanie aktywne jest procesem empatycznego dostrojenia się do uczuć i myśli drugiego człowieka. Na poziomie fizjologicznym uaktywniane są specyficzne struktury mózgowe zwane neuronami lustrzanymi. Na poziomie psychologicznym oznacza maksymalnie możliwe otwarcie na przekazy werbalne i niewerbalne, znaczenia i emocje płynące od osoby, na której koncentruje się słuchający. Na poziomie duchowym oznacza decyzję na osobowe spotkanie, wejście w relację JA – TY.

Istnieją różne techniki aktywnego słuchania. Jednak najważniejsza jest praca nad własną świadomością i samym sobą. Właściwie na bardzo różnych warsztatach trenujemy słuchanie innych w taki sposób, aby choć na chwilę odłożyć własne myśli, czy poglądy na bok i z autentyczną ciekawością obserwować świat drugiego człowieka. Spróbować go zrozumieć i słuchać dla niego, a nie tylko dla zaspokojenia własnej ciekawości czy innych potrzeb. Chodzi o to, by darowując swoją uwagę, stworzyć przestrzeń drugiemu człowiekowi  na wewnętrzny proces uświadamiania, odkrywania. Dzięki temu może on „mocniej zaistnieć” i odreagować to, co ma do odreagowania. Takie słuchanie można w zasadzie porównać do nasłoneczniania rośliny – stwarzania optymalnych warunków do samodzielnego rozwoju. Koncentrując się na danej osobie i aktywnie jej słuchając przyczyniamy się do tego, że ta osoba zaczyna intensywniej istnieć, a stosując kategorie Ericha Fromma  „bardziej być”.

Zastosowanie tego w praktyce jest trudne i wymagające, szczególnie w sytuacjach zadaniowych, w których ciężko odciąć się do własnych poglądów i skoncentrować się tylko i wyłącznie na drugiej osobie. Często bowiem w takich sytuacjach przeważa w nas chęć jak najlepszego wykonania zadania i ostatnią rzeczą o jakiej wówczas myślimy jest skupianie się na drugim człowieku. Podobne trudności można napotkać, gdy w dialogu uczestniczą osoby z zupełnie różnych profesji, które na co dzień posługują się nawet innym językiem, więc wsłuchanie się w drugą stronę jest tym bardziej uciążliwe.

Na szczęście istnieją pewne dowody na to, że czegoś takiego jak aktywne słuchanie oraz umiejętność dostrajania do siebie neuronów lustrzanych można się nauczyć. Podobnie jak w sztukach walki, jeśli poświęcimy odpowiednią ilość czasu na ćwiczenia w koncentracji i skupieniu, to potem, w sytuacji walki wyzwoli się w nas spontaniczna, ale odpowiednia reakcja. Podobnie w technikach teatru Grotowskiego, gdzie nie chodziło o to, aby aktor na pamięć wyuczał się roli. Istotniejsze było to, aby praktykować różne doznania w skupieniu i koncentracji na tyle długo, by w konkretnych sytuacjach być w stanie naturalnie i spontanicznie wcielić się w jakąś rolę.

Trening słuchania świetnie oddaje John Enrait w artykule „Pozycje słuchania terapeutycznego”

„Poprzez świadome i intencjonalne ćwiczenie pozycji słuchania przez krótki okres czasu dość szybko, na poziomie działania i percepcji, nauczyć się można, jakie efekty najprawdopodobniej wywoła dana pozycja u klientów. Praktyka taka nie powoduje uczenia intelektualnego ale raczej wiedzę organizmiczną. Poziom uzyskanej wiedzy podobny jest bardziej do tego, co rozwija się przy nauce jazdy na rowerze czy gry na pianinie, niż przy uczeniu się teorii. Ucząc się jazdy na rowerze opanowuje się na poziomie nerwowo-mięśniowym konsekwencje każdego ruchu. Jeżeli w określony sposób nacisnę kierownicę przy danej szybkości i w danym terenie, to nastąpi określony skręt. Z czasem można dojść, na przykład, do umiejętności robienia na drutach przy jeździe „bez trzymanki” – co wydaje się nie do pomyślenia na początku nauki. Ćwicząc pozycję słuchania w ten sam sposób można nauczyć się, jakie mogą być skutki pojedynczego słowa bądź zdania. W następstwie ćwiczenia się w pozycjach słuchania zachodzi uczenie się na poziomie organizmicznym i osoba słuchająca odnajduje w swoim słuchaniu coraz więcej elastyczności i rozmachu.”

W przypadku ćwiczenia pozycji słuchania chodzi o to, aby stać się osobą słuchającą i słyszącą.

„Właściwe wykorzystanie nabytych umiejętności nie polega na operowaniu tym, co zostało wyuczone, lecz na operowaniu wyuczonym-samym-sobą.”

Bycie osobą w centrum uwagi, bycie naprawdę wysłuchanym jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Wszyscy świetnie wiemy, co może zrobić dziecko, żeby… zwrócić na siebie uwagę. Wiemy też, co się dzieje, jeżeli spotkamy na swojej drodze takiego „niewysłuchanego” człowieka. Całym sobą – swoją postawą, zachowaniem, gestami manifestuje ten stan, za wszelką cenę starając się skoncentrować na sobie uwagę. Albo w smutku i rezygnacji usuwa się zawsze w cień nie wierząc, że kogoś może zainteresować jego wewnętrzny świat.

W dojrzałym wieku mniej lub bardziej  świadomie zdając sobie sprawę z potrzeby tej uwagi wzajemnie ją sobie oferujemy. Oferujemy ją sobie w różnych formach i postaciach – w rodzinach, w relacjach przyjacielskich. Coraz częściej jest ona jasno definiowanym elementem roli zawodowej. Stanowi coraz częściej definiowany element przywództwa, zarządzania, czy obsługi klienta. Rośnie środowisko terapeutów, trenerów, czy coachów, którzy sztukę koncentracji i uwagi traktują jako podstawę swojej codziennej pracy.

PODSUMOWANIE

Emocje, ta zaniedbana dziedzina naszego codziennego istnienia, są jednym z podstawowych czynników decydujących o jakości naszej pracy, relacji, życia. Dojrzałość emocjonalna warunkuje skuteczność zawodową i jakość życia. Z kolei empatia jest jednym z podstawowych przejawów życia emocjonalnego. Może nas prowadzić na manowce, może też pomagać tworzyć wspólnotę, zespół zadaniowy, społeczność.

Nad rozwojem emocjonalnym można pracować. Nad rozwojem empatycznym także. Najprostszym, a jednocześnie głębokim i trudnym sposobem jest rozwijanie głębokiej, osobowościowej kompetencji aktywnego słuchania. Można i trzeba uczyć się różnych zachowań, technik i procedur, ale jej istotą jest sztuka „stawania się istotą słuchającą” –  koncentracji prowadzącej do spontanicznych, acz wytrenowanych reakcji i zachowań. W otaczającej nas cywilizacji wiedzy pełnienie wielu ról zawodowych i społecznych wymaga sporych kompetencji w tym zakresie. Powiększa się także grupa zawodowa, w której sztuka aktywnego słuchania opartego na dojrzałej empatii będącej elementem rozwoju emocjonalnego i duchowego jest podstawą profesjonalizmu.

Podziel się!

Shares